dabrowski.eblog.pl dabrowski.eblog.pl
81
BLOG

Koniec Polskiej Lewicy! Niech żyje SLD!

dabrowski.eblog.pl dabrowski.eblog.pl Polityka Obserwuj notkę 1

  Działacze Sojuszu Lewicy Demokratycznej z Krakowa, złożyli wniosek do sądu koleżeńskiego o skreślenie z listy członków SLD dwóch czołowych polityków Klubu Poselskiego „Lewica”. Na wniosku znalazły się nazwiska: Wojciech Olejniczak (szef klubu działający w sejmie) oraz Ryszard Kalisz obecnie wiceprzewodniczący partii SLD.

 

  Czy to jest dobry pomysł młodych działaczy z Krakowa?

  Faktycznie Lewica wewnątrz chwieje się na dwa poglądy. SLD mówi dwoma przewodniczącymi, którzy mają inne zdania. Grzegorz Napieralski (szef partii SLD) mówi koniec z koalicjami sld z innymi ugrupowaniami lewicowymi. Natomiast przewodniczący Wojciech Olejniczak chce szukać rozwiązań dla połączeń lewicowych partii.

  Wojciech Olejniczak (wybrany na posła w Łodzi) i Ryszard Kalisz (wybrany na posła z okręgu Warszawskiego) poprzednią niedzielę pojechali do Krakowa na debatę „otwarta Polska”. Na tym spotkaniu spotkały się środowiska polskiej lewicy. Media szukając sensacji podały informacje, że jest to zlot ws. powołania nowej koalicji, coś na styl: Lewica i demokracji (stworzona struktura przez Aleksandra Kwaśniewskiego).

 

  Wydaję mi się, że powołanie nowej takiej struktury jest niepotrzebna! Jako członek SLD w Szczecinie dokładnie obserwowałem poprzedni układ pod nazwą: LiD. Poniżej przedstawiam notatkę, którą napisałem dnia 15 kwietnia na salonie24.pl.

 

  Kolejna sprawa to faktycznie problem pana Olejniczka. Który na siłę chce znów wrócić na fotel szefa szefów w partii. Chce być przewodniczącym i klubu poselskiego i partii politycznej. To wszystko powoduje konflikty i dwu – zdanie na lewicowej stronie polityki. Sympatycy Sojusz Lewicy Demokratycznej z Krakowa faktycznie celnie dostrzegli ten problem i słusznie zaznaczają, że trzeba coś z tym zrobić.

   Jednak nie zbyt przekonuje mnie wniosek o „wyrzucenie” tych dwóch znanych dobrze twarzy lewicy. Wydaje mi się, że już wystarczy utraconych znanych ludzi w naszych szeregach. Mam tutaj na myśli: Leszka Millera (byłego premiera Polski) oraz Jacka Piechotę (byłego ministra Gospodarki), czy Józefa Oleksego (były Premier) i wielu, wielu inny uznanych naszych towarzyszy.

 

  To chyba nie jest najlepsze rozwiązanie!

 

Treść notatki z dnia 15 kwietnia pt.: "Lid to wielki Kit!"

 

Lid to kit, taka była moja odpowiedź na hasło twórcy tego bloku koalicyjnego Aleksandra Kwaśniewskiego, który krzyczał na początku rozkwitu sprzymierza: „Lid to Hit”. 

  W moim przekonaniu Lewica i demokracji nie mogli przetrwać ze sobą długiego czasu. Za dużo ich rozdzielało niż łączyło. Do tego pojawiło się zbyt dużo liderów, którzy chcieli rządzić w środku koalicji oraz być głównym reprezentantem tej formacji na zewnętrznym rynku. To wszystko powodowało więcej konfliktów niż dobrych zalet w środku organu. Jednak jak mogło być inaczej gdzie partia "prawdziwej lewicy" Sojusz Lewicy Demokratycznej, musiał się dogadać z Socjaldemokracją Polską, która reprezentuje „niby” poglądy  lewicowe , jednak wg. mnie są to zwykli karierowicze, do tego układu dochodzi partia typowo centrolewicowa, czyli Demokraci.pl (była Unia Pracy). 

  Uważałem od początku, że układ z Markiem Borowskim i z ludźmi z nim związanym (borowiki) nie jest dobrym rozwiązaniem dla sojuszu. Ponieważ rozpad lewicy (SLD) zaczął się właśnie od samego lidera, naszej wówczas jeszcze partii Marka Borowskiego.

  Marek Borowski był jedną z głównych osób najbardziej rozpoznawalnych z Sojuszu, ponieważ był ministrem finansów, w latach 1993-1994. A ostatnio, kiedy był związany z SLD pełnił ważną funkcję w państwie z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Owe stanowisko wypromowało go, na gwiazdę lewej strony sceny politycznej. Etat Marszałka Sejmu jest to jedno z najważniejszych stanowisk w państwie. Zaufaniem, jakim obdarowali koledzy Borowskiego, nie zostało odwdzięczone. Marszałkowi Sejmu przewróciło się w głowie. Zamiast walczyć z układem, który widział ponoć Borowski w strukturach wewnątrz partii, wbił nóż tonącemu okrętowi. Zachował się jak szczur, uciekając z zagrożonego miejsca. Nie chciał przepaść w otchłani nie bytu politycznego, jakie groziło Sojuszowi Lewicy Demokratycznej.

  Jednak nie odszedł on sam. Odeszło od Nas wielu. Stwierdzam od „nas”, ponieważ sam jestem członkiem SLD. Na terenach całej Rzeczpospolitej oraz na ziemiach Szczecińskich, swe legitymacje partyjne straciło ponad 65%. Straciło je ponieważ, chcieli je stracić. Nie widzieli już sensu dalszego bycia członkiem, ponieważ wiedzieli, że Sojusz czeka teraz już ciężka droga. Droga z wieloma zakrętami. Ludzie związani z Sojuszem tracili swe prace na rzecz innych członków prawicowych partii. Ludzie, którzy nie otrzymali pracy z ramienia lub jakiekolwiek układu z SLD tracili je na rzecz członków partyjnych "Prawa i Sprawiedliwości". Sojusz zatem zaczął tracić z punktu widzenia karierowiczów sens. 

  Podobnie było z Markiem Borowski, którego nazywam „karierowiczem”. Odszedł bo widział przed oczami „widmo klęski swej jeszcze partii”. Nie był pewny swej przyszłości, więc postanowił wykorzystać SLD i dobre jego osobiste notowania. Notowania, które poszły w górę dzięki stanowisku Marszałka Polskiego Sejmu. Wykorzystał SLD gorzej niż dziwkę. Opluł ją ze wszystkich stron, skłócając całe wewnętrzne towarzystwo Sojuszu. Jednak z odejścia Marka Borowskiego był duży pożytek. Ponieważ za nim w jego ślady poszli następni ludzie związani więcej lub mnie z lewicą. Struktury opuścili źli ludzie „KARIEROWICZE”, którzy w partii byli dla jednego powodu. Chcieli załatwiać swe prywatne sprawy. Wielu im się nie udało. W Szczecinie świetnie czuwał nad takimi ludźmi Grzegorz Napieralski, który jako przewodniczący Rady Miejskiej SLD, skutecznie wyeliminował „karierowiczów” z życia politycznego. Jednak w Kraju wiele złych osób się przedostało do życia partyjnego do lokalnych struktur. Przykładem jest afera Starochowicka.    Dziś problem z tymi ludźmi „karierowiczami”, którzy zmienili swe legitymacje mają liderzy prawicowych partii jak Donald Tusk (Platforma Obywatelska) i Jarosław Kaczyński (Prawo i Sprawiedliwość).   Dlatego fakt odejścia znanych ludzi ucieszył mnie i dziwiło mnie zachowanie osób, które płakało za owymi bohaterami. Przecież to byli źli ludzie, których obchodziły tylko indywidualny interes, a nie dobro partii i państwa polskiego.

  Polskiej Lewicy było potrzebne takie oczyszczenie wewnątrz partii. Było to według mnie odrodzenie prawdziwej lewicy, ponieważ została grupa aktywnych i chcących aktywnie działać ludzi na rzecz Rzeczpospolitej Polskiej. Wówczas nowi przewodniczący Krzysztof Janik, a potem Józef Oleksy nie wykorzystali tego dobrego czasu odrodzenia wewnętrznego SLD. Krokiem tragicznym dla mnie było powołanie komitety koalicyjnego Lewica i Demokraci przez młodego kolejnego lidera partii Wojciecha Olejniczaka. Nie rozumiem do dziś, jak było można dopuścić do stworzenia takiego rozwiązania. Nie rozumiem podania ręki dla Borowików. Chociaż rozumiem ideie Aleksandra Kwaśniewskiego, o wykonanie czegoś, co nigdy nie potrafiła i jak widać nie będzie potrafić polska prawica. Czyli zjednoczyć całą jedną stronę polityczną, w tym przypadku chodziło o Lewą scenę polityczną. Jednak ku zdziwieniu w pojednaniu lewej strony znalazła się także grupa osób tworząca środek sceny politycznej, czyli demokraci kropka pl.  

   Dziś demokratów nie ma już z nami. Nie będę rozważał kwestii czy dobrze czy źle. Wiem jedno, że były duże różnice w programach. Mieliśmy różne poglądy. Aczkolwiek trzeba też głośno powiedzieć, że różnice widać też z SdPl (borówkami). Mniejsze na papierze niż te wypowiadane przez liderów Socjaldemokracji Polskiej. Szczególnie ostatnimi dniami słychać wrogie komentarze o nas przez naszych partnerów. Trzeba jasno powiedzieć, że nie łączy Nas „Prawdziwej Lewicy” nic z SDPL-em (partia Borowskiego) i nigdy nie łączyło. Zawsze ludzie z organizacji „karierowiczów” byli przeciwko nam. Przykładem może być mała kwestia ale jaka ważna dla organu. Przykładem tym jest brak biura poselskiego w Szczecinie, które by skupiało w jednym miejscu wszystkich Szczecińskich posłów z ugrupowania sejmowego Lewica i Demokraci. Takie były zapowiedzi, kiedy koalicja powstawała. W Szczecinie jak w innych miastach obie partie miały mieścić się w jednym budynku. Miało to poprawić kontakt między działaczami SLD a SDPL. Wyniku czego mamy w Szczecinie posła Napieralskiego w siedzibie SLD Szczecin, a kolejnego naszego posła Bartosza Arłukiewicza z SDPL, kilka kilometrów dalej. Dlaczego? Czy nie widzi sensu współpracy z członkami SLD? A może z daleka łatwiej wbijać nóż w plecy konkurencyjnej partii?     Marek Borowski wybrał swoją drogę. Jest to inna droga niż Nasza. Opluł Nas i opluwa dalej. Nawet dziś krytykując władze (zarząd) Sojuszu za decyzję Olejniczaka. Borowski krytykują naszą partię i mydląc oczy wyborcą zapomniał, kto pierwszy wyszedł z niej. Wyszedł wbijając sztylet w plecy. Jednak bardzo nie celnie. Zbliża się kongres krajowy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Moim marzeniem, jako członka SLD jest koniec szukania przyjaciół, u wrogów. Kategoryczny koniec Lid-u. Koniec z koalicją z Borowskim i jego towarzyszami.  

 

Wiecej o mnie na www. dabrowski.eblog.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka